PILNE!

Mam na imię Oliwier, wraz z pierwszym oddechem moje życie stało się piekłem. Urodziłem się w krytycznych okolicznościach, bo przedwcześnie z powodu zakażenia wewnątrzmacicznego. Moje płuca nie zdążyły się wykształcić, nie byłam kompletnie przygotowany do wzięcia własnego oddechu! Ważyłem 1 kilogram, to 3 a nawet 4 razy mniej niż przeciętny noworodek. Oddychanie było dla mnie niemal niemożliwe. Zostałem zaintubowany, by maszyna mogła za mnie oddychać. Ponadto powbijali we mnie jeszcze więcej rurek w żyły i nawet w tętnicę, przypominałem bardziej poduszkę na igły niż dziecko. Dostawałem leki sterydowe na płuca, a po dwóch tygodniach i tak mój stan się pogorszył...

Szpital pomimo tego, że był to jedyny obiekt gdzie mogłem otrzymać odpowiednią opiekę, nie był dla mnie bezpiecznym przystankiem, bo zaraziłem się gronkowcem i dostałem antybiotyki, co osłabiało gronkowca, ale też mnie. Ale to nie koniec okropności. Okazało się również, że mam przetrwały przewód tętniczy z okresu płodowego. To kolejne zagrożenie dla mojego życia. Niczym tykająca bomba. Czekała mnie poważna operacja, na najważniejszej żyle w ludzkim ciele. Niestety doszło do kolejnego poważnego zakażenia bakterią Klebsiella. Wyjątkowo paskudna bakteria, powodująca masę paskudnych chorób, a na domiar złego jest wyjątkowo odporna na wszystkie antybiotyki. Nie było wiadomo czy przetrwam leczenie by moje życie mogło zostać ocalone. 

Kiedy tylko ten pożar został opanowany i doszło do długo wyczekiwanej operacji, zaczęły występować kolejne powikłania. Pojawiły się u mnie bezdechy, moje serduszko się dwa razy zatrzymało i byłem reanimowany. Mój stan był ciężki i przeszedłem dwie transfuzje krwi. Kolejne badania wykazały poszerzone komory w główce, przedwczesne zrośnięcie się szwów czaszkowych, trójkątną głowę i wodogłowie. Wymagałem kolejnej transfuzji krwi…

Coś co ratowało moje życie i sprawiało, że jadłem, teraz spowodowało kolejne trudności w oddychaniu. Przegroda w moim malutkim nosku została skrzywiona przez sondę do podawania pokarmu. Oddychanie jest dla mnie dużym wysiłkiem. Mam też powiększoną śledzionę i duże migdałki, przez co mam trudności z połykaniem. Moje nóżki niby dwie takie same, a jednak każda jakby wiodła inne życie. Byłem gipsowany już dwa razy. Życie w takim dyskomforcie to horror. Ani się obrócić z ciężkim gipsem, ani się podrapać, ani nawet umyć przez długie tygodnie, z których robiły się miesiące. Mam wzmożone napięcie mięśniowe. Moje ciało całe się napina i powoduje ogromny ból. To jak wieczny stan gotowości z zaciśniętymi pięściami i podkurczonymi rękami. 

Bez intensywnych rehabilitacji nie ma nawet mowy o tym, bym zaczął chodzić albo mówić. Mam małe rączki i stopy, króciutkie paluszki. Nie zdążyły mi urosnąć kiedy jeszcze byłem w brzuchu mamy. Wyboru jednak wielkiego nie było. Albo przyjście na świat i zmierzenie się z przeciwnościami, albo śmierć.  Jedyne co mogę teraz zrobić to dołożenie wszelkich starań abym nie był ciężarem dla innych. Potrzebuję masy godzin intensywnych rehabilitacji. Proszę pomóż, tylko ludzie dobrego serca jak Ty są dla mnie nadzieją!​​​​​​​​​​​​​​

​​​​​​​Bo najgorsze co może się stać, to brak stałej i systematycznej terapii, a to grozi problemami już do końca życia!

Aby do tego nie dopuścić, bardzo proszę o dobrowolną wpłatę, bo liczy się każdy grosz, a już symboliczne 19 zł to nawet godzina zajęć na turnusie rehabilitacyjnym!

PS. Ważne jest, by nie odkładać tej pomocy na później i pomagać jak najszybciej!

Oliwier Perkowski - Subkonto nr 102088002

Ratuję Oliwiera!

Ratuję Oliwiera!